To na tyle performance'u. Ta wspaniała nereczka jest moim prezentem urodzinowym od Principessy, Leśnego Luda i Borki (ich Latorośl). Bym miała gdzie trzymać korbkowy telefon, gdy biegam dłuższe dystanse. Bardzo przypadła mi do gustu!
Jutro start, za jakieś 16 godzin. Przydarzyła mi się historia jak z amerykańskiego filmu o sportowcach. Na chwilę przed decydującą rozgrywka na śmierć i życie, coś się przydarza. Na przykład kontuzja. I potem walka głównego bohatera stara się jeszcze bardziej pasjonująca i trzymająca w napięciu.
U mnie nie jest aż tak górnolotnie, ale po prostu kolano grozy mnie boli. Nie przyznawałam się, ale już tak od tygodnia. Nie przyznawałam się przed samą sobą nawet. Postanowiłam odpuścić jeden trening, aby zregenerowało się na jutro. Mam nadzieję, że nie wytnie mi numeru. No nic, będziemy negocjować, jak zawsze...
Z resztą ponoć na kolana dobrze robi krioterapia, a jutro akurat zapowiada się krio-aura. Będzie ostro!
ziuba biegacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz