piątek, 10 października 2014

Ciepło i złoto


Ponad 20 stopni 10 października! Tak to ja mogę! Principessa mi dziś marudziła, że ją obsmarowałam przedwczoraj. Że nogi długie, że coś tam. No kaman! Kobieta mająca obiekcje, gdy ktoś podkreśla długość jej nóg...

Za to dziś nic nie napiszę - ale u góry fota lanserska z Principessą na tle złotokapu, złotokłosu, złotozwisu, liściu, czy tam co. Pięknie, prawda? ;-)

Po tych falach zimna, trudno było znów było przekonać ciałko, by miast kulić jak najwięcej ciepłoty w sobie - oddawało ją i chłodziło się jak tylko może. Bieganie w "upale" niespodziewanie stało się pewnym wyzwaniem.

A po powrocie znów była zupełnie letnia ochota na koktail ze świeżych owoców, a nie bułę. Tym właśnie różni się pora letnia od zimowej. Preferencjami pokarmowymi. Zupełnie tak, jakby ewolucja była w tyle za naszym tak mało aktywnym i tak bardzo cieplarnianym trybem życia.

Ciągle jest tak, że jak tylko zawieje chłodem - natychmiast chce nam się węglowodanów, bo organizm pakuje magazyn na zimę. Wystarczy jeden dzień prawdziwego ciepła, by go oszukać.
Oby to nie był tylko jeden dzień... Trwaj lato tej jesieni!

ziuba biegacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz