niedziela, 19 października 2014
Krakowski trening
Dziś nadrabiam opóźnienie w blogowych zapiskach. Ostatnie 3 dni spędziłam w Krakowie. Tam wszystko wydaje się nieco spokojniejsze. Kierowcy są uprzejmi, widzą pieszych. Widzą biegaczy ;-) Oczywiście, za pewne życie na co dzień w Krakówku, zdejmuje nieco lukru z jego smakowitego wizerunku. Ja nadal jednak bywam tam tylko zachwyconym gościem.
Wizyta w spokojniejszym Krakowie nie oznaczała bynajmniej odpuszczenia treningu! Bieganie wypadało w sobotę i zostało zrealizowane z nie małą nawiązką i frajdą. Duży udział w tym miała moja towarzyszka - Agusia, która to dzielnie towarzyszyła mi podczas przebieżki. A w zasadzie to ja bardziej towarzyszyłam jej, bo Koleżanka akurat jest nieco bardziej wybiegana (etap półmaratonów).
Tak więc, jak już byłam z Półmaratończyczką - trzeba było trzasnąć jakąś część maratonu. Udało się 1/6, z czego jestem bardzo dumna, bo dobrze rokuje to na przyszłotygodniowy bieg w Milanówku!
No ale jak tu przestać biec, gdy po drodze zalicza się: Planty, Wawel (honorowa rundka wzdłuż krużganków odbyta ku uciesze grupy turystów - zdjęcie obok), Smoka Wawelskiego i jamę jego, deptak nad Wisłą, a potem Rynek Główny z atrakcją przebiegnięcia przez środek Sukiennic?
Kraków więc pobiegany! Wkrótce - kolejne miasta!
ziuba biegacz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Martusia takie bieganie to sama przyjemność :) przy tak pięknej pogodzie, w takich klimatycznych okolicznościach miasta można biec i biec i biec...
OdpowiedzUsuńOj działo się! I jeszcze ta Twoja prowokująca koszulka z Maratonu WARSZAWSKIEGO w Krakowie;-) Nie dziwota, że przechodnie nad Wisłą zaczepiali...
Usuń