piątek, 29 sierpnia 2014
Przy piątku
Dziś lato dzielnie walczyło o przetrwanie z jesienią. Po ostatniej mokrej robocie - była to miła odmiana. Me serce od rana rwało się ku przebieżce, kolana nie dyskutowały, buty odparowały dzielnie ze środowych kałuż.
Łapczywie zrobiłam dziś całkiem duże kółeczko, przedłużając delikatnie wymiar treningu. Z resztą, zauważam, że już zdublowanie czasu biegu do marszu (2 min : 1 min) dosyć przyspiesza moje przemieszczanie się. Fajne to ;-)
A dziś po drodze spotkałam taki piękny chmiel. Idealnie wpisuje się w klimat początku weekendu. Kiedyś mówiło się, że piwo dobre na zakwasy. Obalono ten mit, np. tutaj o tym piszą:
http://trenerpersonalny24.pl/do-poczytania/obalamy-mity-piwo-zakwasy
Alkohol i trening nie chadzają w parze niestety. Jednakowoż zgrzeszyć czasem należy. Dla higieny umysłu. Umysł w zbyt ścisłych dybach prawości, staje się miałki i apatyczny.
Tak więc weekend. Delikatne popuszczonko. Do niedzieli, bo wtedy znowu trening ;-)
ziuba biegacz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz