czwartek, 21 sierpnia 2014

Deszcz nie deszcz


Drugi trening zaliczony mimo bólu gardła i deszczu. Każda z tych okoliczności, w normalnym stanie ciała i duszy, powinna mnie zniechęcić! Ale nie! Pobiegłam. Zaraz wystrugam sobie na tą okoliczność medal z ziemniaka, lecz najpierw dodam jeszcze parę słów.

Postanowiłam na razie nie kupować sobie wytwornych trykotów biegowych ani obuwia specjalistycznego. Jeszcze nie do końca dowierzam swej sile woli, temu nagłemu zrywowi euforii. Umówiłam się ze sobą, że buty będą nagrodą za miesiąc wytrwałego biegania.

I biegam w swoich starych adidasach, w których zaliczałam różnorodne fitnesy w ciągu ostatnich dwóch lat. Nawet się już nieco rozpruły, co ukazuje zdjęcie z poprzedniego wpisu. Principessa (żona Leśnego Luda i moja Best Friend) ostrzegała, że mogą mi zsinieć paznokcie.

Tak, odpowiednie obuwie na pewno ma ogromne znaczenie. Ale na podstawie swej ogólnej wiedzy życiowo-medycznej, uznałam, że w przeciągu miesiąca, przy planowanej intensywności treningu, nie nabawię się stopy szpotawej, krogulczego palca lub rosochatego paznokcia.

A jakaż będzie rozkosz, za miesiąc, przyznać sobie nagrodę za wytrwałość!

A na razie medal z ziemniaka.

ziuba biegacz

2 komentarze:

  1. Jak Ci pazur zsinieje, to go sobie walniesz na ciemna sliwke. Jesiennie tak. I praktycznie. Tymczasem ja trzymam kciuki do zsinienia za Twoje treningi. Your forever and ever Principessa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze mi doradzi ta Principessa i medycznie i kosmetycznie. Z taką asystą - tylko na przód!

    OdpowiedzUsuń