środa, 27 sierpnia 2014

Mokra robota


Mokra robota, gdy ciemność, zimność, słota.
Mokra robota, Panie, a jeszcze mokrzejsze bieganie.

Nie mogłam dziś pobiegać o swej żelaznej porze, gdyż akurat musiałam stawić się w tym czasie "na zakładzie". Plan dnia nieco się rozjechał. Ale przecież trening musiał być!

Wróciłam, jak każda spracowana Polka, z siatami do domu, w smutnych strugach deszczu. I strugi nie wysychały przez kolejne 2 h. No i co było robić?

A muszę Wam powiedzieć, że moje stare buty do fitnessu mają takie fajne wywietrzniki od spodu, co by w nich chłodno było. Super są na parkiecie. A w deszczu zasysały kałuże, że aż prawie słyszałam siorbnięcia.

Ale co tam, przecież ja nie z cukru i nie z lukru. Ale mnie wzięło. Rany Julek. Chyba nie jest źle!

ziuba biegacz

PS: Nie specjalizuję się w selfie. Lepiej by je zrobił ślepy delfin. Ale było tak ciemno i mokro, że moja prehistoryczna komórka na zewnątrz i tak nic by nie zdziałała (jest tak oldschoolowa, że Leśny Lud szukał kiedyś przy niej korbki). A przecież musiała być jakaś dokumentacja foto. No to jest. Człowiek od mokrej roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz