wtorek, 30 września 2014
Już tylko prymulki myślą, że jeszcze będzie wiosna
Te są niezawodne. Jak tylko powieje ociepleniem, wysuwają pytająco kwiatki: wiosna? wiosna? już wiosna jest?
A tu nie...
Oj, chyba za dużo ostatnio pracuję, bo czepiają się mnie smętne myśli. Muszę powrócić szybko do jakowyś rozrywek popołudniowych.
Tymczasem niezłomnie pozostaje bieganie. Zauważyłam, że moje ciało przeżywa drugą falę buntu. Przebiegam aktualnie lekko ponad 4 km podczas każdego treningu. No i ono się zorientowało, że na odpuszczanie się nie zanosi, a węgla dorzucać trzeba! No więc znowu spazmuje jakimiś bólami to tu, to tam.
Dodatkowo pojawiła się także tzw. faza gastro. Czyli mięso, mięso i węglowodany. Chcę, chcę, dużo. Sałatę niech żrą ślimaki. Zielone koktaile, bomby zdrowia i smaku? Łeee, kawusia z mleczkiem pyszna za to. Zupka cienka na obiad - taka dobra była latem? Teraz... just forget it. Stroniło się dzielnie od alkoholu? Ale przecież okres przeziębień. Nalewkę porzeczkową od Mamy dla zdrowotności, do kolacji wypić trzeba...
Wesprzyjcie mnie Niebiosa, bo źle się to skończy...
ziuba biegacz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz