wtorek, 2 września 2014
Brunetka wieczorową porą
Dziś znów w dzień wizyta na zakładzie, a bieganie wieczorem. Nie takie złe to wieczorne bieganie. Choć czasem strach z lekka, zwłaszcza, gdy wbiega się w krzaczory jakieś (dla mych drogich Przyjaciół o łódzkich korzeniach - tłumaczenie: gdy wbiega się w chynchy).
Jednakowoż napotkałam 3 inne biegające niewiasty. I tylko niewiasty. Tak więc wnioskuję, iż zaraza biegowa zbiera ostatnio swe dobre żniwo wśród kobitek.
Zaczęłam 3. tydzień swych treningów. Wg mej rozpiski oznacza to potrojenie czasu biegu względem marszu. Nadal czas treningu jest krótki, bo wynosi 16 minut. Ale za to stosunek minut biegu do marszu wynosi 12:4. Jest fajnie ;-) Dla mnie osobiście naprawdę bardzo fajnie! I nie zasapuję się wcale. Iron woman normalnie. 12 minut biegu i nic. WOW! ;-)))) Będę się cieszyć i nikt mi tego nie odbierze.
ziuba biegacz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja rano wstalam i na bloga Ziuby spojrzalam.. I choc mi sie okropnie nie chce- po takiej motywacji- po prostu biegac musze! Zatem Ty brunetka wieczorem a ja blondynka rano. Do roboty:-)
OdpowiedzUsuńTwoja Principessa (tez niewiasta;-))
Słuchaj, jak wygrasz jakiś kombiwar w najbliższych zawodach, to się wpraszam na obiad ;-)
Usuń