piątek, 26 września 2014
Histeria
Każdy czasem doświadcza dnia histerycznego. Ja, pomijając zgubne meandry kobiecej gospodarki hormonalnej, doświadczam czasem histerii w wyniku niewyspania.
Dziś pozwoliłam sobie na pisanie artykułu do 2:00 nad ranem no i proszę - od rana histeria gotowa. Wszystko nie tak. A to niepomyślny raport służbowy, a to 50 maili nieprzeczytanych na skrzynce, a to zdjęcia z Beskidów. Są przecież cudowne, ale histeria kazała skupiać się akurat na, prawdopodobnie niedostrzegalnym dla reszty ludzkości, elemencie obłych kształtów odzieży sportowej, która na wszystkich fotkach uwypuklała kształty niepożądane. W skrócie - przestaję albo jeść albo... chodzić w getrach (he he he).
Z tej histerii przegoniłam się dziś do samych Tworek. Same nogi mnie poniosły. Zrobiłam ponad 4 km. Nie wiem dokładnie, bo Endomondo dwukrotnie straciło rachityczną łączność z korbkowym telefonem.
Tak więc leciałam zapalczywie, aż nawet kolano grozy przebudziło się na chwilę z odrętwienia i rzekło zwyczajowo: Co ty odpierdzielasz, woman? Are you completely mad??? Na co ja - też zwyczajowo: Zamknij się!
Pod mrocznymi murami zakładu zamkniętego w Tworkach, spłynęła na mnie błoga myśl. No i o co ci chodzi w zasadzie? Ręce są. Nogi są. Buty fajne. Nie pada. Ciesz się, kobito! I z myślą tą powróciłam lekko do domu.
Jest przecież wiele innych rzeczy, którymi można zająć głowę. Na przykład - czemu, do licha, wierzba w Parku Potulickich, miast rosnąć w górę, płoży się jak powój. To jest dopiero zaburzenie osobowości!
Tylko spokój nas uratuje. A już wielu z nas - również bieganie!
ziuba biegacz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Muszę głos zabrać, bo i ja oglądając beskidzkie foty piękne załamałam się nadmiarami w okolicy gdzie powinna być talia i stwierdziłam, że jeśli tak wyglądam po 2 miesiącach biegania, to nie chcę wiedzieć jak wyglądałam 2kg temu i na dodatek nie umiem tych wypuklosci ukryć strojem ani do zdjęcia pozy przybrać odpowiedniej. Ale nic to Martusiu! Bo to tylko sprawi, że się nie damy i za rok na zdjęciach z Babskich Beskidów będziemy bardzo zadowolone nie tylko z wyjazdu ale i z kg zamienionych w km.
OdpowiedzUsuńKilogramy na kilometry! To zupełnie jak "Dziewczyny na traktory!";-) Pewnie, że tak będzie, Gosia. Nie ma opcji! Za rok nawet beskidzka mgła sama się będzie unosić na widok naszych wysportowanych ciałek ;-)
Usuń