niedziela, 16 listopada 2014

Parkrun II w Pruszkowie


15 listopada 2014 r. - biegniemy parkrun w Pruszkowie! W zeszłym tygodniu wycieraliśmy buty o wrocławski bruk, więc nie mogliśmy wziąć udziału w historycznym otwarciu parkowego biegania w naszym mieście. Tydzień później - zostało to skrzętnie nadrobione! Stawiliśmy się w Parku Potulickich tuż przed startem o 9:00.

Pogoda dopisała. Poza tym, że było jedynie 6 stopni, ale w biegu akurat to nie przeszkadza. Biegłam z Princzipessą i Leśnym Ludem. Leśny Lud, oczywiście szybko nas opuścił i pognał z najszybszymi. My z Princzipessą - staksowawszy grono uczestników (a przedstawiało się na oko dość mocno konkurencyjnie) marzyłyśmy jedynie by nie zamknąć peletonu. No i udało się! ;-) Nie zamknęłyśmy. Byłyśmy raczej w drugiej połowie, ale nie ostatnie!!!



Podczas biegu była okazja do małych rozpraw towarzyskich. Biorąc pod uwagę nasze tempo ;-), pozwalające na dość swobodne pogaduszki - wykorzystałyśmy to!


Tymczasem, daleko przed nami, Leśny Lud, gdzieś pośród mgieł,samotnie walczył o czołowe miejsce w tabeli.


"Dawaj! Biegnij! Przecież nie możemy być na końcu! Dawaj rękę! Jak na Rzeźniku w Bieszczadach!" ;-)
Chwilę po zrobieniu powyższego zdjęcia, na trasie ukazał się nam Leśny Lud. "Znudziło" już mu się czekać na nas na mecie i postanowił pobiec i podopingować nas. Biegł już do końca za nami, zagrzewając we właściwy sobie sposób:
"No dziewczynki, widzę, że wy wciąż jeszcze macie dopiero trucht na rozgrzewkę... Tak, tak rozumiem, dziś zimny dzień!"
"Widziałem tam, na mecie, dwóch trenerów lekkoatletyki. Uważajcie, bo możecie być zaczepiane!"
"No Marta, jak tak na ciebie patrzę, to myślę, że za 2 lata Rio jak nic."
"No, głowa do góry, biodra do przodu, otwórz klatkę. Od razu krok się wydłuża i nabierasz prędkości!"

I to ostatnie zdanie, już wypowiedziane na poważnie, naprawdę mi pomogło. Nie wiem skąd znalazłam siłę po tych już ponad 4 km, ale pomknęłam do mety nieco szybciej, więc nie wtruchtałam na nią, ale wbiegłam jak należy! Fajnie było zobaczyć innych uczestników biegu, którzy w znakomitej większości przybiegli przed nami, ale jednak zostali by kibicować reszcie. Super!

A najmilej powitał nas kolega Grzesiek Rybkowski, który akurat był na spacerze z psem i w chwili, gdy z Principessą przekroczyłyśmy metę, krzyknął: "Ooo! Kucharki przybiegły! Kucharki biegają" Nie wierzę!"
Dla niewtajemniczonych - skąd te kucharki:
www.kosmatakuchnia.pl
Koniec reklamy;-)


I tak to było. Niestety nie załapaliśmy się na zdjęcie grupowe, bo nasz trener Leśny Lud zarządził jeszcze szybki spacer ("Bo dla was to za mało, dziewczyny, musicie zrobić jeszcze marsz. Tak będzie dla was lepiej!").

No to co było robić. Jak za 2 lata Rio, to trzeba się trenera słuchać...;-)

Mój wynik: dystans 5 km, czas 33:24.

Skorzystałam ze zdjęć zrobionych przez fotografów parkrun-owych - Leonarda Łuczaka i Leszka Janasika.

ziuba biegacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz