poniedziałek, 22 września 2014

Sooom!!! Buty ;-)


Najpiękniejsze i najwspanialsze na świecie, na mnie szyte wprost. Trochę trzepło po kieszeni, ale co tam, doszłam do wniosku, że w eleganckich garsonkach ostatnio chadzać często nie muszę, tudzież obcasów zdzierać, jakowoż nawet szminki i tuszu do rzęs idzie mniej, więc mogę!

Z resztą, gdy tylko wnizałam je na stopy swe, które dzielnie, przez pełne 5 tygodni, biegały na próbę w tych pofitnessowych rozklapiszczach, zakochawszy się. Gdy tylko przebiegłszy w te i z powrotem, polecony przez Leśnego Luda, sklep Ergo przy Jana Pawła w Stolicy, gdy tylko poczuwszy niespotykaną lekkość i puszystość kroku... Odwrotu nie było! I som - Brooksy Glycerin. Ehh...

W trakcie badań w sklepie biegowym okazało się, iż mam stopy neutralne, czyli nie muszę mieć takiej specjalnej podpórki we wklęśnięciu stopy. Choć z lekka zamiatam prawą nogą i biegam na całych stopach dopiero po kilku minutach treningu. Z racji tego, obuw musi amortyzować, a przy tym trzymać piętę.

No dobra, miła Pani ze sklepu powiedziała mi wiele jeszcze innych mądrych rzeczy, których nie umiem teraz powtórzyć. Za dużo się działo! Badanie stóp, bieganie po bieżni, nagrywanie, wywiady, zdjęcia, okładki czasopism... Polecam! Tak serio, serio. Wynikiem całego procesu był dobór Brooksów. A o pronacji i supinacji, to już mądrzej tu napisali:
http://www.ergo-sklep.pl/jak-sprawdzic-typ-stopy-pronacja-czy-supinacja

Oczywiście, były już testy na pruszkowskich betonach, a jakże! Biegam teraz niczym rącza łania i nie straszny mi trening wydłużony o kolejne 4 minuty biegu. Nawet kolano grozy siedziało cicho. Może dlatego, że wyskrzeczało się już w weekend na Skrzycznem w Beskidzie, na które to wlokłam je bez nijakiej litości 2 godziny non stop pod górę i we mgle.

Postanowiłam dziś jeszcze raz zakręcić korbką i podjąć próbę odpalenia Endomondo w moim telefonie. Ponieważ ostateczne połączenie gps-a z satelitą, po prawdopodobnie długiej drodze przez gwiazdozbiór Andromedy, pętle wokół Saturna i zaplątanie w grzywę mgławicy Koński Łeb - nastąpiło po kilku minutach treningu - doliczam sobie również kilka metrów i ogólnie, pi razy drzwi, robię aktualnie 3 km z małą górką (6 min biegu + 1 minuta marszu x 4 - z pominięciem matematycznej kolejności działań).

Radość wypełnia moje serce.

ziuba biegacz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz