poniedziałek, 8 września 2014

Kto się nie zasapie - niech pierwszy rzuci kamieniem!


Po czym rozpoznać starość? Po tym, że czyta się ulotkę z promocjami z apteki, zanim wyrzuci się ją do kosza. To taka dygresja na początek. Zaobserwowałam dziś ten niepokojący objaw u sibie i tyle.

Czwarty tydzień treningów rozpoczęty. Stosunek minut biegu do marszu 4:1. Powtórzeń 4. Czyli trening wydłużył się o całe 4 minuty i to biegu. Phii! Ktoś znów prychnie. Żebyś się nie zasapała! A niech spróbuje, jedno z drugim, miękkie ciało, pobiec 4 min jednym ciągiem! Które się nie zasapie - niech pierwsze rzuci kamieniem!

Dumna z planu pełnych 20 min, postanowiłam pierwszy raz odpalić Endomondo. No bo to już mógł być jakiś, wart wspomnienia, dystans! Niestety, gdy odpalałam aplikację, mój prehistoryczny telefon na korbkę, mruknął tylko: zara, nie pali się, popatrz sobie przez minutę na biały ekran. A u mnie cierpliwość liczy się niestety w sekundach.

Także mogę Wam tylko powiedzieć obrazkowo, że biegałam do kasztana, potem podstawówki, potem wzdłuż jednej z głównych arterii mej podwarszawskiej metropolii, i jeszcze raz dookoła kościoła. A wieczór był piękny. Cieplutko, 18 stopni, księżyc w pełni wisiał nisko nad rozświetlonymi ulicami, co uwiecznił, na swój rozmyty sposób, korbkowy aparat w korbkowym telefonie.

Cisza, spokój, liście opadłe z drzew znieruchomiałe na chodniku. Również zasymilowani z ławeczkami dziadkowie, nieco złowrogo zastygli w ciemnościach i ciszy. Zupełnie jakby przed chwilą, razem z liśćmi, bezszelestnie spadli z drzewa.

Z pobliskiej piekarni dolatywał zapach pieczonego na rano chleba. Pomyślałam o żytnim chlebku na zakwasie, który właśnie rósł w mojej kuchni. Mniam.

I tą idyllę psuło mi jeno kolano grozy. No bo ono jęczy ciągle. Rozciągam kulasy pieczołowicie po każdym bieganiu. I w tą i w tamtą. z tyłu, z boku, z podskoku. Ale ono jęczy. No widać obciążam ta nogę jakoś bardziej. Albo ona gorzej znosi to obciążanie. To samo mam na nartach. W prawo skręcę koncertowo, w lewo - jak pokrak. Bo ta prawa kończyna chybocze się jakoś, kaprysi. Co tu z nią począć? Ojoj...

ziuba biegacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz